Jezus

Jezus

wtorek, 28 lipca 2015

Co to znaczy kochać? (1J 4,7-12)

Czy wystarczająco kocham? Dziś zadaję sobie to pytanie. Co to znaczy kochać? Jak kochać, miłością Bożą? Czy jest to w ogóle możliwe? Jak mam kochać tych, którzy mnie krzywdzą? Jak mogę "wzruszyć się do głębi", nad człowiekiem, który jest tak daleko od Boga?
Nie jestem święta! Nie potrafię kochać choćby w najmniejszym stopniu tak jak święci...
Dlatego zadaję sobie pytanie: jak mam kochać?
Czy w całej trudnej sytuacji w jakiej się znalazłam okazałaby wystarczająco miłość? Czy może schowałam się wewnątrz siebie troszcząc się o swoje dobro? Wciąź zadaję sobie to pytanie.. Nie ma prostych odpowiedzi. Odpowiedzi nie przychodzą nagle i od razu.
Po tym jak długo starałam się przekonać pewną osobę do mojej miłości pomimo jej wad, pomimo tego jak bardzo mnie raniła, osoba ta zdeptała moją miłość na proch, zgniotła ją jak niepotrzebny papier i wyrzuciła do śmietnika.. Teraz chyba wiem, tylko w 1%, ale zawsze coś! jak może czuć się Bóg! Gdy kocha, okazuje tę miłość, mimo błędów, odrzucenia człowieka. Ten Bóg płacze nad człowiekiem, który wyrzuca Jego miłość jak zatęchły śmieć! Ja czuję ból przez jednego człowieka! Jak może czuć się Bóg, gdy tak wielu odrzuca jego miłość? Nie umiem sobie tego wyobrazić! Myślę sobie wtedy... Gdyby moja miłość mogła choć w 1% uśmierzyć Jego ból... Ale to chyba nie możliwe...
Bóg jest dobry! On jest Tatą, który nigdy o mnie nie zapomni, nigdy nie wypomni ile mi dał, nigdy mnie nie opuści, nawet gdy zbłądzę! Dobrze mieć takiego Tatę!

Budzi się we mnie pragnienie nauczenia się, jak kochać! Chcę kochać mocniej! Moja miłość jest tak nędzna! I przekonuję się z każdym dniem, że rzeczywiście nie potrafimy kochać sami z siebie. Tylko z Bogiem jest możliwe kochać na prawdę! Jak pisze św. Jan Apostoł:
Umiłowani, miłujmy się wzajemnie, ponieważ miłość jest z Boga, a każdy kto miłuje, narodził się z Boga i zna Boga. Kto nie miłuje, nie zna Boga, bo Bóg jest miłością. W tym objawia się miłość Boga, że zesłał Syna swego Jednorodzonego na świat, abyśmy życie mieli dzięki Niemu. W tym przejawia się miłość, że nie my umiłowaliśmy Boga, ale że On sam nas umiłował i posłał Syna swojego jako ofiarę za nasze grzechy. Umiłowani, jeśli Bóg tak nas umiłował, to i my winniśmy się wzajemnie miłować. Nikt nigdy Boga nie oglądał. Jeżeli miłujmy się wzajemnie, Bóg trwa w nas i miłość ku Niemu jest w nas doskonała. (1J 4,7-12) 
Miłość bez Boga to złudzenie, to kłamstwo. Kłamstwo, które dyktuje Szatan, aby ludzie wykorzystywali się nawzajem. A potem taka "miłość" bardzo szybko zrzuca zasłonę kłamstwa, opuszcza drugiego człowieka, zadając głębokie rany i śmiejąc się szyderczo, że udało mu się oszukać człowieka. Bo "miłość" bez Boga nie może trwać wiecznie, dlatego, że jej zadaniem nie jest budowanie, utrwalanie, przenoszenie szczęścia, ale destrukcja, zadawanie ran i przenoszenie nieszczęścia. Miłość warto budować jedynie na Chrystusie, jak na skale - budować dom!
Miłość warto budować jedynie na Chrystusie! 
Tylko prawdziwa miłość może przetrwać liczne sztormy, burze, wichury, i wciąż trwać! Bo tylko Bóg może osłonić miłość, dać jej siłę, aby mogła stawiać czoła wszystkim przeciwnościom.
Tak sobie myślę, że każdy człowiek urodził się z Boga, bo On ukochał każdego człowieka. Niestety, później na drodze życia nie wielu wybiera miłość Boga! Szczególnie ci, którzy nienawidzą, nie starając się pokochać pomimo zranień, ci, przestają znać Boga.
Najpiękniejszym i najbardziej poruszającym zdaniem z listu św. Jana jest to, że to nie my pokochaliśmy Boga, ale to On sam, pierwszy nas umiłował! Nie ważne jacy jesteśmy, nie ważne czy już Go znamy, czy już Go kochamy. On kocha każdego!
Czytając książkę o. Adama Szustaka OP, pt.:"upojeni Bogiem", która to zachęciła mnie do rozważań na temat miłości, odnalazłam bardzo ciekawy fragment. O. Adam wspomina tam Midrasz, opowiadający o tym, co działo się w niebie, kiedy Izraelici przeszli przez rozstąpione morze czerwone, a Egipcjanie zostali zatopieni. Otóż Midrasz podaje, że aniołowie urządzili w tym dniu wielką uroczystość, ponieważ był to dzień zwycięstwa Pana. Uratował swój lud wybrany, a wrogów zatopił. Bóg jednak nie świętował. Jeden z Archaniołów zobaczył, że Bóg płacze, więc zapytał Go, co się stało. Bóg odpowiedział:
 "Jak mam się cieszyć skoro moje dzieci zostały pod wodą?" 
Płakał on bowiem nad losem Egipcjan, którzy zginęli w morskiej odchłani. (O. A. Szustak OP, "upojeni Bogiem", s. 33)
Niesamowity jest ten nasz Bóg - Ojciec! Cieszę się, że trafiłam na ten tekst. Od kąd pamiętam zastanawiałam się nad tym, jak to jest, że Bóg stworzył wszystkich ludzi, ukochał ich, i wciąż tylu ich ginęło, aby Izrael był wolny. Ta odpowiedź w zupełności mi wystarczy. Wiem teraz, ba, zawsze wto wierzyłam, że Bóg na pewno cierpiał! Dlatego posłał Swojego Syna, aby dał zbawienie wszystkim ludziom, bo On kocha nas wszystkich!

Czy to nie wystarczy aby mieć podziw dla dzieł Ojca naszego, który jest w niebie? Cudowny jest nasz Pan!

+

wtorek, 21 lipca 2015

Obietnica dana od Ojca (Rdz 17;18;21)(Ga 3)

Czas wakacyjny pozwala na relaks i daje więcej czasu na modlitwę, zastanowienie się nad swoim życiem.
Mój czas urlopu skłania mnie do refleksji na temat obietnic, które Pan Bóg nam daje. Niekiedy te obietnice są skierowane do nas bezpośrednio. 

Kilka miesięcy temu pisałam już na temat tej obietnicy, którą otrzymałam
Samo otrzymanie jej staje się powodem do euforii, bo oto sam Bóg Ojciec dał mi tak piękną obietnicę, że uczyni mi to czego tak bardzo pragnę i z powodu braku tego tak cierpię! 

Stan euforii jednak szybko mija, gdy po miesiącu, dwóch, okazuje się, że obietnica się nie spełniła.
Przychodzi do głowy zwątpienie i pytania: "czy ta obietnica była na pewno skierowana do mnie?", "ile mam czekać na wypełnienie się tej obietnicy?", "a może Bóg robi sobie ze mnie żarty?"

Gdy idzie o cierpienie, niecierpliwość jest nieodłączną częścią oczekiwania na spełnienie się obietnicy. 

Tak więc zaczęłam cierpieć nieustannie gdy tylko przekonywałam się, że kolejny miesiąc mija, a moja obietnica nadal gdzieś się kryje za rogiem, jakby czekając na odpowiedni moment, aby się ujawnić.

Dlaczego tak jest? Pytałam siebie i innych.. dlaczego otrzymałam obietnicę, która się nie wypełnia a jedynie podsyca nadzieję?

Zaczęłam szukać odpowiedzi na to pytanie,na kartach Pisma Świętego. Znalazłam dwa fragmenty, które szczególnie poruszyły moje serce. Opisują dwie różne obietnice, ale mają bardzo ważną cechę wspólną, która odpowiada za wypełnienie się tej obietnicy.

W Księdze Rodzaju czytamy fragment o losach Abrahama i Sary, którzy nie mogli mieć dzieci. Abraham otrzymał obietnicę od Boga, o tym, że urodzi mu się syn.
(...)Błogosławię jej (Sarze), dam ci z niej syna (...) Rdz 17,16
Abraham jednak nie uwierzył w słowa Pana. Wolał zrobić wszystko po swojemu, co skutkowało pojawieniem się Izmaela, zrodzonego z niewolnicy Hagar. Abraham nie uwierzył w obietnicę Boga. Jestem bardzo przychylna interpretacji tego fragmentu o. Adama Szustaka OP, który powiedział, że Abraham nie wierząc zakombinował po swojemu.. dlatego Pan Bóg zwlekał ze spełnieniem obietnicy. Nie było w nim wiary, która była mu potrzebna jako ojcu wierzących. O. Adam powiedział, że przypuszcza, że Izaak urodziłby się dużo wcześniej, gdyby Abraham uwierzył i ufając, nie kombinował po swojemu.
Ja dodam więcej! Ile par boryka się dziś z niepłodnością? Być może w większości przypadków jest jak z Abrahamem i Sarą, brak wiary zaprowadziła ich do kombinowania po swojemu, pójścia na skróty, skorzystania z in vitro?!
Wracając jednak Pan powtórzył swoją obietnicę wobec Abrahama mówiąc: moje zaś przymierze zawrę z Izaakiem, którego urodzi ci Sara za rok, o tej porze. Rdz 17,21
I kolejny raz: o tej porze za rok znów wrócę do ciebie, twoja zaś żona, Sara będzie miała wtedy syna. Rdz 18,10.
Sara jednak nie wierzyła. Te same słowa pojawiają się w sumie trzy razy (jeszcze Rdz 18,14)
Dopiero wtedy uwierzyli. Trzeba było im to przypomnieć aż trzy razy, bo nie mieli wiary..
W końcu czytamy, że wreszcie Pan okazał Sarze łaskawość, jak to obiecał i uczynił jej to, co zapowiedział. Rdz 21,1

W liście do Galatów św Paweł mówi o obietnicy otrzymania Ducha Świętego. Szczególnie zwraca on uwagę na wiarę, przypominając o Abrahamie: i dlatego ci, którzy żyją dzięki wierze, mają uczestnictwo w błogosławieństwie wraz z Abrahamem, który dał posłuch wierze. Ga 3,9
Św. Paweł dodaje również, że właśnie dzięki wierze otrzymamy obiecanego Ducha. (Ga 3,14)
Najważniejsze jednak jest zawarte we fragmencie, który mówi: obietnica dostała się dzięki wierze w Jezusa Chrystusa tym, którzy wierzą. Ga 3,22


Wiara! To wiara jest najważniejsza gdy chcemy aby wypełniła się obietnica dana nam od Pana. To wiara w spełnienie tej obietnicy. Wiara, że Bóg jest Wszechmocny, że jest On silniejszy niż nasze słabości! On może wszystko! Wiara łączy oba te fragmenty, które traktują o obietnicy danej od Boga.
 
Ja wierzę, że Pan mój wszystko może! On wypełni wobec mnie obietnicę, którą mi dał.

Abym o tym nie zapomniała, przykleiłam sobie karteczkę na lustrze! Niech ona przypomina mi, że postanowiłam bezgranicznie zaufać Ojcu!

+

sobota, 18 lipca 2015

Ten który mnie stworzył!

Niech będzie uwielbiony na wieki Pan Bóg, Ojciec Najcudowniejszy. On stworzył Niebo i Ziemię. On stworzył w tak cudowny sposób mnie!

Dziś w dniu swoich urodzin modlę się słowami Psalmu 139.
"Panie, przenikasz i znasz mnie, Ty wiesz kiedy siadam i wstaje.(...)Ty bowiem utworzyłeś moje nerki, Ty utkałeś mnie w łonie mej matki. Dziękuję Ci, że mnie stworzyłeś tak cudownie(...)."
Dziś również szczególnie modlę się tymi słowami, dziękując zaraz po najlepszemu Ojcu, mojej ukochanej mamusi!
Dziękuję, że w tym trudzie ciąży i porodu, sprowadziłaś mnie na ten świat, dokładnie 26 lat temu!
To jest też dzień, w którym szczególne podziękowania powinny powędrować do matki! Bo gdyby nie mama, nie ujarzałabym tego pięknego, Bożego świata :) dziękuję Mamo!

Pamiętajmy o tym aby w dniu swoich narodzin podziękować Bogu ale i naszym rodzicom, że sprowadzili nas na ten świat :)

czwartek, 9 lipca 2015

Ta, która porodziła Mesjasza


Dziś szczególnie bliska mi jest postać Tej, która zgodziła się wypełnić wolę Boga! Ta, która nie bała się, że zostanie wyśmiania, ukamienowana.

Maryja

Imię, które zawsze kojarzyło mi się z czystością, dobrocią, łagodnością, miłością, macierzyństwem.
Maryja - Matka Boga. Ta, która wszelkie cierpienie zachowywała i rozważała w swoim sercu.
Jak często narzekam na cierpienie, które mnie spotyka? Jak często jestem niecierpliwa, nieokrzesana, uparta, złośliwa?
Maryja jest wzorem tak niedoścignionym, ale jakże cudownym! Tym bardziej, że Ona jest zawsze przy nas.. Bo jakże może Matka zapomnieć o swoich dzieciach?

Niedawno uświadomiłam sobie jak bardzo Maria jest obecna w naszych modlitwach! Nawet jeśli moją ulubioną modlitwą z różańcem w ręku jest Koronka do Miłosierdzia Bożego, Ona również tam jest! Również tam modlimy się do Niej, bo Matka Boża zawsze wstawia się za nami w modlitwach!
Została naszą Matką od kiedy Jezus powiedział z krzyża: niewiasto oto syn Twój. Następnie rzekł do ucznia: oto Matka twoja. (J 19,26-27) 

Módlmy się więc do Niej, powierzając jej siebie! Ona osłoni nas swoim płaszczem!

Chciałam na koniec podzielić się z wami wspaniałymi filmami, które w większości zapewne znacie, ale które zasługują aby o nich mówić! Filmy, w których w cudowny sposób ukazują historię Maryi!

The Nativity Story (Narodzenie)
Reż. Catherine Hardwicke





Ten film zasługuję na pierwsze miejsce na mojej liście! Historia zwiastowania jest ukazana w przepiękny sposób! Równie pięknie pokazana jest relacja między Maryją a Józefem, która zwyczajnie wzrusza! Jedyny minus, to aktorka grająca Maryję, która wygląda przez połowę filmu na zbuntowaną i nadąsaną córkę... Na szczęście później wszystko się jakoś prostuje! Do tego muzyka, która jest przepiękna!
Zdecydowanie polecam ten film na czas tuż przed Bożym Narodzeniem! Wprowadza w klimat Świąt!


Maryja z Nazaretu
reż. Giacomo Campiotti



Ten film pokazuje całe życie Maryi, od ofiarowania w Świątyni aż do Zmartwychwstania Jezusa. Aktorka odgrywających główną rolę jest wg mnie osobą najbardziej oddającą piękno Matki Bożej, jej dobroć, łagodność, uśmiech! Bardzo lubię ten film! Polecam go niezależnie od dnia :)


Pasja
Reż. Mel Gibson



Film ten nie jest odzwierciedleniem życia Maryi. Nie da się jednak ukryć, że postać Matki Jezusa jest tam bardzo charakterystyczna i rzuca się w oczy! Scena Maryi, która biegnie do upadającego Jezusa, przypominając sobie moment gdy upadł jako dziecko, była dla mnie najbardziej wzruszająca! Aktorka niesamowicie odegrała rolę przeczytaj mieczem Matki! Matki cierpiącej i godzącej się z wolą Najwyższego! Warto w tym filmie, oglądając go po raz N-ty spojrzeć tylko na postać Maryi !