Jezus

Jezus

wtorek, 31 marca 2015

Pan mój i Bóg mój (J 20,24-31)



J 20,24-31

Ile razy jest tak, że wątpię, w Jego istnienie? Ile razy pragnę Go zobaczyć, marzę o cudzie, mistycznej wizji? Pragnę Go usłyszeć, aby mieć sto procent pewności. Co chwilę staję w prawdzie, że jestem jak Tomasz, że wystawiam Boga na próbę mówiąc: Dopóki nie zobaczę, nie uwierzę (J 20,25).
Czuję, że Pan dziś szczególnie mówi te słowa: Nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym (J 20,27) bo błogosławieni [są] ci, którzy nie widzieli a uwierzyli (J 20,29).
Ty wciąż przychodzisz do mnie, mimo tak długo zamkniętych drzwi mego serca. Ty przenikasz mnie, zmieniasz mnie. Teraz codziennie otwieram swoje serce i zapraszam Cię abyś w nim zamieszkał, abyś w nim królował. Ty jesteś moim Panem i Zbawicielem.
Moim hymnem od roku stało się zawołanie: Pan mój i Bóg mój! (J 20,28)
Rok temu przeżyłam swoje nawrócenie. Do tamtego czasu byłam jak Tomasz. Wierzyłam w Boga, szłam drogą wiary, chodziłam za Nim, ale tak często w moje serce wkradała się myśl: Chciałabym Go zobaczyć aby być pewną, że to On był Synem Bożym. Pomimo tego zawsze wierzyłam, że Bóg istnieje, ale po nawróceniu nagle zaczęły atakować mnie myśli, że to wszystko to może jest nieprawda? że może On wcale nie istnieje? Na szczęście odkryłam, że to Zły atakował mnie, bo bał się mojego nawrócenia. Ale Chrystus mnie umocnił i cały czas daje mi siłę. Więc ufam Mu bezgranicznie.

A czy Ty, jesteś w stanie wykrzyczeć Bogu z radością: Pan mój i Bóg mój? 



Pozdrawiam w Panu + 
D. :)

poniedziałek, 30 marca 2015

Pasja miłości


Kochani,
Dzisiaj będzie krótko, ponieważ dość późno zasiadłam przed telewizorem aby obejrzeć "Pasję" Mela Gibsona. Szybka refleksja na temat filmu. Jest taka jedna scena, która za każdym razem porusza głębię mojego serca, dociera do każdego zakamarka mojego ciała. To scena gdy Maryja biegnie do Jezusa, który upadł pod krzyżem. W tej scenie przeplata się wątek z momentem z dzieciństwa naszego Zbawiciela. To cudowne ujęcie Matki tak cierpiącej, Matki, której serce przeszył miecz. Jak ona musiała cierpieć. Nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić. My też powinniśmy cierpieć oglądając mękę tak Świętego, Niewinnego, który umarł za nasze grzechy, bo nas TAK BARDZO KOCHA! Jego mógł ominąć ten kielich, lecz zrobił to, bo wtedy w Ogrójcu zobaczył mnie, zobaczył Ciebie i chciał umrzeć za mnie i za Ciebie, abyśmy mieli życie wieczne. 

Refleksja miała być krótka, jednak po obejrzeniu filmu moje myśli, rozważanie męki Pańskiej skłoniła mnie aby podzielić się kilkoma słowami, również z powodu niedzieli palmowej podczas której właśnie mękę Pańską odczytywaliśmy w czasie Ewangelii. 

 Jeżeli was świat nienawidzi, wiedzcie, że Mnie pierwej znienawidził (J 15, 18) Te słowa padły również w "Pasji". One poruszyły mnie bardzo mocno. Dziś szczególnie oglądając ten film myślałam o tym, jak ludzie mają w nienawiści Jezusa. Jak niektórzy strasznie Go nienawidzą. Jak bluźnią, obrażają. Możemy to spotkać na każdym kroku. Zawsze bolało mnie obserwowanie ludzi, znajomych, którzy szydzili z Jezusa, pluli na niego obraźliwymi słowami, przeklinali. Zawsze wtedy moje serce rozpada się na kawałki. A teraz po stokroć bardziej, gdy wiem, że On to wszystko wycierpiał za nas - grzeszników. Za nas, którzy Go kochamy, ale zawodzimy. Za tych wszystkich, którzy Go opluwają, wyszydzają, gardzą Nim. Jego pierwszego znienawidzili! Jak to jest strasznie bolesne. I myślę, że ilekroć sama boję się, że ktoś mną wzgardzi, ktoś mnie znienawidzi, powinnam przypomnieć sobie Jego spojrzenie, Jego pokorę, Jego miłość i przebaczenie. Bo On wołał z krzyża: Ojcze przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią (Łk, 23,34). 
Daj mi Panie, abym Cię nie krzywdziła, abym nie dodawała więcej ran tym zmęczonym, obolałym plecom. Bym nie zadawała bólu Twej poranionej cierniem głowie. Daj mi Panie, abym nigdy nie dopuściła się zdrady wobec Ciebie. Bym nigdy nie wyszydziła Ciebie. Bym nigdy nie śmiała się z Twego imienia. 
Pomódl się i Ty! Abyś nie dodawał mu więcej cierpienia. 
Ecce Homo

Jest jeszcze jedna postać, która porusza mnie w całej scenie męki Chrystusowej. To osoba Szymona z Cyreny. Człowiek, który nigdy wcześniej nie spotkał Jezusa. Człowiek, który nie miał z Nim nic wspólnego, a który w tak krótkim czasie stał Mu się tak bliski. Szymon pomógł dźwigać krzyż Jezusowi. Pomagał Mu dźwigać się z ziemi. Podoba mi się scena z "Pasji", w której Szymon mówi do Jezusa: Już niedaleko. On zwyczajnie dodaje Jezusowi odwagi i wspiera Go. A przecież Szymon mógł nieść ten krzyż w milczeniu, w ignorancji. Ja jednak myślę, że gdy już spotkał Szymon spojrzenie Pana, to wiedział, kim jest. 
Daj mi Panie być jak Szymon z Cyreny, który odważnie kroczył przy Tobie, który tak pokornie niósł z Tobą ten krzyż. 

Na koniec chciałabym podzielić się z wami piękną piosenką oraz jeszcze piękniejszymi obrazami. Piosenka opowiada historię męki Pańskiej z perspektywy Szymona z Cyreny. Obejrzyjcie koniecznie: 


A miało być krótko... :)
Pozdrawiam w Panu + 
D. :)

niedziela, 29 marca 2015

Łazarz i Bóg, który płacze! (J 11,1-14)



Tak Panie. Ja mocno wierzę, że Ty jesteś Mesjasz, Syn Boży, który miał przyjść na świat. (J 11, 27)

Daj mi Panie abym tak jak Marta miała taką wiarę, taką ufność. Nawet w sytuacji największej próby jak śmierć bliskiej osoby. Czy jestem gotowa ufać Mu i wierzyć w Jego boskość gdy życie mi się wali, gdy jest coraz trudniej? Czy byłabym gotowa w takiej sytuacji złożyć tak piękne wyznanie wiary? On chce abyś Mu zaufał - całkowicie. Odzyskaj nadzieję i zaufaj Mu! 

J 11, 1-14

Wskrzeszenie Łazarza było potrzebne, aby objawić się mogła chwała Boga. Jego choroba i śmierć były niezbędne aby Jezus mógł pokazać zgromadzonym, że to On jest jedynym zbawicielem człowieka. Choroba ta nie zmierza ku śmierci, ale ku chwale Bożej, aby dzięki niej Syn Boży został otoczony chwałą (J 11,4) Prawie na końcu tego fragmentu, Jezus znów o tym mówi. Dziękuje Ojcu, że Go wysłuchał. Mówi to aby uwierzyli, że to Ojciec Go posłał (J 11,42).
Tutaj znów powrócę do osoby Marty, która prezentuje niesamowicie ufną postawę. Wyobraźmy sobie jej ból, jej rozpacz. Ta kobieta jest w żałobie. Na pewno jej relacje z bratem były niezwykle silne. Oni bardzo się kochali - wszyscy w trójkę. Dlatego jego śmierć była ogromnym ciosem. Na pewno też z powodów ekonomicznych. Łazarz prawdopodobnie opiekował się siostrami, i był jedynym mężczyzną w domu (Może było inaczej, ale do tego jeszcze nie doszłam ;)). Umarł przede wszystkim kochający brat. To musiał być ogromny ból dla Marty i Marii. Ale to Marta po wyrzuceniu Jezusowi, że gdyby przyszedł wcześniej składa to cudowne wyznanie wiary. Ona ufa! A Maria, wyrzuca Jezusowi to samo, jednak potem jest już w stanie tylko płakać. Marta jest przykładem nieskończonej, bezgranicznej ufności gdy mówi: (...) Lecz i teraz wiem, że Bóg da Ci wszystko, o cokolwiek byś prosił Boga (J 11,22).
Dalej zobacz, że Jezus jest tak wspaniałym Bogiem, który płacze. Jezus tak zupełnie po ludzku opłakuje śmierć przyjaciela! Wyobrażasz sobie Boga, który płacze? On płacze ze mną i z Tobą, gdy jest nam źle, gdy nasze życie się wali, gdy grzeszymy i błagamy o przebaczenie. To jest Bóg, którego wzrusza, rozrzewnia mój ból, moja rozpacz. On nie może patrzeć na nasze zranione serca. On potrafi zapłakać nad naszą śmiercią. Taki to jest Bóg.
Gdy więc Jezus zobaczył ją płaczącą i płaczących Żydów, którzy razem z nią przyszli, wzruszył się w duchu, rozrzewnił (...) (J 11,33) 
Jezus zapłakał (J 11,35)
A Jezus ponownie okazując głębokie wzruszenie, przyszedł do grobu (J 11,38)

Bóg, który płacze! Spójrz dziś na taki obraz Boga Ojca. To Tata, który z największą czułością okazuje empatię. Wczuwa się w naszą sytuacje, rozumie i płacze razem z nami. A gdy już zapłacze a my wyznamy Mu swoją ufność w Niego, wtedy może działać. Wtedy może nas zbawić. Wtedy może podnieść nas z martwych bo On jest zmartwychwstaniem i życiem. Kto w Niego wierzy, to choćby umarł, żyć będzie. Każdy kto żyje i wierzy w Niego nie umrze na wieki. Wierzysz w to? (J 11, 25-26)




sobota, 28 marca 2015

Bóg, który wydobywa z grobu (Ez 37,1-14) + o spowiedzi!


Ez 37,1-14

Pan ukazał Ezechielowi swoją moc. Nakazał mu prorokować do kości, aby cały lud poznał, że jest ich Bogiem. 
Bóg chce nas ożywiać, już teraz, tutaj na Ziemi. On ożywia nas swoim duchem. 
Oto Ja wam daję ducha byście ożyły (Ez 37,5). Oczywiście całe to proroctwo dotyczy przede wszystkim zbawienia, które ma się dokonać. Wtedy zmarłe, wyschłe kości otrzymają ciało, a ciało zostanie ożywione duchem. 
Chcę was otoczyć ścięgnami i sprawić byście obrosły ciałem i przybrać was w skórę, i dać wam ducha, byście ożyły (...) (Ez 37,6). Bóg chce nam to wszystko dać przez Zmartwychwstanie. On mówi: Oto otwieram wasze groby i wydobywam was z grobów(...) (Ez 37,12)
Bóg wyciąga nas ze śmierci do życia poprzez zmartwychwstanie. Ale nie tylko zrobi to po naszej śmierci tu na Ziemi. Bóg wyciąga również ze śmierci duchowej. Czytamy, że Izraelici mówili: wyschły kości nasze, znikła nadzieja nasza, już po nas (Ez 37,11)
Ile razy mam dość. Ile razy tracę nadzieję na to, że się w końcu zmienię? Że przestanę ranić moich bliskich, że zacznę być pokorniejsza? Ile razy zawołałam: Już po mnie! Już nic się nie da zrobić! ? 
To właśnie w tej chwili Ojciec podnosi mnie z grobu - daje nowe życie. On daje mi swojego ducha, abym ożyła. Daje mi ducha, który przychodzi z czterech wiatrów (Ez 37,9). Taki to jest duch! On przychodzi z każdej strony. Ojciec daje swojego ducha aby człowiek ożył i stanął na nogach (Ez 37,10). On podnosi mnie, bym więcej nie traciła nadziei, bym mogła iść dalej. 
Ale dlaczego On to wszystko dla mnie zrobił? Jasne, że robi to z miłości, to jest oczywiste! Jednak w tym fragmencie warto zauważyć, że Pan szczególnie kładzie nacisk na jeszcze inny powód i mówi kilka razy: (...) i poznacie, że Ja jestem Pan (Ez 37,6,13,14)
Prawdziwie Ojcze, po Twych cudownych czynach człowiek poznaje, żeś Ty jest Panem.Ty możesz wszystko. Podnosisz mnie z upadku, budzisz mą nadzieję, gdy niemal całkowicie ją utraciłam. 

W tym tygodniu była spowiedź! Była to BARDZO DOBRA spowiedź! 
W tym roku słyszałam na rekolekcjach niesamowite porównanie spowiedzi do prysznica. Człowiek kiedy się brudzi, potrzebuje wziąć prysznic. Gdy pobrudzi duszę, potrzebuje spowiedzi. Jak idziemy pod prysznic to trzeba się rozebrać (raczej nikt nie idzie pod prysznic w ubraniu ;)). Gdy klękamy przy kratach konfesjonału, musimy się obnażyć - obnażyć swoje wnętrze! Bo to Jezus nas spowiada, to On nas wysłuchuje i tylko On nam daje to ogromne Miłosierdzie jakim jest rozgrzeszenie. Następnie trzeba się namydlić. Stąd potrzeba abyśmy wysłuchali co ma nam ksiądz do powiedzenia. Często te słowa są lekarstwem na zbolałą duszę. Ale kto wychodzi spod prysznica bez spłukania się? Dlatego potrzebna nam jest woda żywa, płynąca prosto na nas, która opłukuje grzechy. Ksiądz wypowiadając formułę rozgrzeszenia unosi nad nami rękę - oznacza to, że Ksiądz na tą rękę nabiera krwi z rany w boku Jezusa, aby nas obmyć z grzechów.


Z mojego doświadczenia przyznać się muszę, że był taki czas, kiedy spowiadałam się bardzo rzadko. Zawsze powstrzymywał mnie strach przed wypowiedzeniem swoich brudów. Teraz wiem, że to Zły odciągał mnie od cudownego miłosierdzia Chrystusa. Gdy zaczęłam spowiadać się niemal regularnie (a przynajmniej staram się jak najdłużej być w stanie łaski uświęcającej), odkryłam, że zapragnęłam żyć lepiej, być lepsza, kochać bardziej i zmieniać to co złe we mnie. Spowiedź działa - Jezus daje siłę i łaskę do zwalczania swoich grzechów. Obecnie jestem wolna od jednego z grzechów, który utrzymywał się WIELE lat. Z Jego pomocą i Jego łaską zwalczam swoje słabości, bo tylko On daje mi moc. 

Polecam również konferencję o. Adama Szustaka na temat spowiedzi św. Piotra. Słuchałam tej konferencji cztery razy! I szczerze mówiąc powaliła mnie na kolana - dosłownie! :) 


Napisz w komentarzu jakie wrażenie na Tobie wywarła owa konferencja! 

Pozdrawiam w Panu + 
D. :)

piątek, 27 marca 2015

Moje wyobrażenie Boga Ojca


Jak wyobrażasz sobie Boga Ojca?  
Czy jest jak policjant - wciąż patrolujący, pilnujący praw, które narzucił? 
Czy jest może jak kapral - surowy i wymagający? 
Czy jest On jak księgowy - wyliczający skrupulatnie Twoje grzechy i rozliczający cię z każdego z nich? 
Albo Ojciec emigrant - porzucił cię dla innych ważniejszych spraw? 
Czy Bóg Ojciec jest dla ciebie jak ignorant - który powołał cię do życia, a teraz kompletnie nie interesuje się tobą, odwraca wzrok gdy tylko Go potrzebujesz? 
A może jeszcze inny obraz Ojca Niebieskiego przychodzi ci do głowy? 
Wczoraj w czasie konferencji u Ojców Dominikanów można było usłyszeć podobne porównania. I pytanie - Jaki obraz Boga Ojca nosisz w swoim sercu? I czy zdajesz sobie sprawę, że nieprawdziwy obraz Boga, może doprowadzić do utrudnienia relacji z Nim?
Czy te obrazy nie przypominają ci kogoś z twojego otoczenia? 
Czy, któryś z tych obrazów nie odzwierciedla postawy twojego ziemskiego ojca? 
Czy zdajesz sobie sprawę, że nieświadomie możesz porównywać Boga Ojca ze swoim ziemskim ojcem? Zastanów się nad tym...
A jeśli tak jest... poproś Jezusa, aby pokazał ci prawdziwe obliczę Boga. Aby przybliżył ci Jego prawdziwą naturę. Wiadomo, nigdy nie poznasz Go całego - bo tego nie wytrzymałoby twoje serce. Jednak stopniowo możesz poznawać Go lepiej. A wtedy będzie miejsce na Miłość, bo Tata jest pełen miłości. Tylko Jezus może dać nam poznać Swojego Ojca. On mówi do nas Kto mnie widzi, widzi także i Ojca. (...) Ja jestem w Ojcu a Ojciec we Mnie. (J 14,9-10). To jest tylko jeden z wielu przykładów na to jak Jezus objawia nam jaki jest Ojciec.
Lubię patrzeć na fragment z Księgi Rodzaju, gdzie Bóg wiedząc już na pewno co zrobili pierwsi ludzie, przechadza się po ogrodzie w porze wiatru (Rdz 3,8). Bóg jest tak delikatny, tak cichy jak powiew wiatru, w którym przychodzi. Adam i Ewa czując ten powiew, wiedzieli że to Bóg idzie do nich. I oni się skryli. Ale Bóg nie nakrzyczał na nich, nie odrzucił ich wyjaśnień. Chciał aby to oni wyznali mu co uczynili. Z pełną łagodnością zapytał ich o to, ale na nich się nie złościł. Konsekwencje przyszły - to jest oczywiste, bo nasz Bóg jest sprawiedliwy. Jednak Bóg nie znienawidził człowieka za jego niewierność. Przeciwnie! Bóg tak umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony (J 3,16-17).
Zbawienie otrzymaliśmy ZA DARMO!
Niczym nie możemy zasłużyć na miłość Boga ani na Zbawienie - bo to wszystko już od Niego otrzymaliśmy. I to jest CUDOWNA WIADOMOŚĆ!

A teraz zastanów się, czy doświadczenie twojego ziemskiego ojca, nie przesłania Ci prawdziwego obrazu Taty? 
Zastanów się też, czy wierzysz w to, że miłość i zbawienie zostały Ci już dane i niczym nie musisz na nie zasługiwać? 



Pozdrawiam w Panu +

:)

czwartek, 26 marca 2015

List od Taty -Boga, do kobiety i mężczyzny


To najpiękniejsze, najbardziej wzruszające i najbardziej bezpośrednie słowa Taty - Boga do mnie, do Ciebie, do każdej kobiety! 
Cudowna jest Jego miłość i większość tych słów jest zapisana na kartach Pisma Świętego! To nic innego jak parafraza tych fragmentów. 

Polecam również wersję dla mężczyzn! List od Taty specjalnie dla Ciebie, dla mężczyzny, który powołany przez Boga został stworzony do walki z siłami ciemności.


Bo On kocha każdego z nas! I wspiera, podtrzymuje gdy jest nam ciężko, kiedy upadamy. Mamy cudownego Ojca, który z miłością troszczy się o nas!

Zastanów się! Czy przyjmujesz miłość Boga? Czy przyjmujesz do serca fakt, że On kocha Cię nieskończenie mocno pomimo Twoich błędów, grzechów, upadków? Czy potrafisz powiedzieć Bogu, że pomimo swoich grzechów, niewierności względem Jego,  kochasz Go? Czy prosisz, żeby Pan przyjął Twoją niedoskonałą miłość do Niego? 

Co myślisz o powyższych Listach od Boga? 

Zostańcie z Bogiem +

:)

środa, 25 marca 2015

Otoczmy troską życie 25 marca


Jr 1, 5

Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię, nim przyszedłeś na świat, poświęciłem cię (...)

Czy można sobie wyobrazić większe szczęście? Zanim jeszcze matka dowie się, że nosi pod swym sercem maleństwo - otacza ją przeogromna tajemnica. Tajemnica stworzenia. Pan zna nas od początku, jeszcze zanim nasza dusza zamieszkała tę maleńką jednokomórkową istotę.

Życie zaczyna się od poczęcia! To niezaprzeczalny fakt! Nie ma daty granicznej, która mogłaby świadczyć o tym, że dziś już zaczyna się życie, a wczoraj to jeszcze człowiekiem nie było.

Dziś na całym Świecie dokonywana jest aborcja na jednym dziecku na minutę. Nawet nie chcę sobie wyobrażać tego jak dużo dzieci umiera codziennie.

W tym dniu dziękuję Ojcu za moje życie, za to, że moi rodzice we współpracy ze Stworzycielem przekazali mi życie. Chcę Go wysławiać za to słowami psalmu:
Dziękuję Ci, że mnie stworzyłeś tak cudownie, godne podziwu są Twoje dzieła. I dobrze znasz moją duszę, nie tajna Ci moja istota, kiedy w ukryciu powstawałem, utkany w głębi ziemi. Mnie w zalążku widziały Twoje oczy i w Twojej księdze zostały spisane wszystkie dni, które został przeznaczone, chociaż żaden z nich [jeszcze] nie nastał. (Ps 139, 14-16)
Czuję ogromną potrzebę ochrony tych niewinnych, nienarodzonych dzieci.

Dziś wraz z moimi uczennicami podjęłyśmy Duchową Adopcję Dziecka Poczętego!
Polega ona na codziennej modlitwie dziesiątkiem różańca oraz krótką modlitwą, przez 9 miesięcy.


W Encyklice Evangelium vitae czytamy: 
53. „Życie ludzkie jest święte, ponieważ od samego początku domaga się «stwórczego działania Boga» i pozostaje na zawsze w specjalnym odniesieniu do Stwórcy, jedynego swego celu. Sam Bóg jest Panem życia, od jego początku aż do końca. Nikt, w żadnej sytuacji, nie może rościć sobie prawa do bezpośredniego zniszczenia niewinnej istoty ludzkiej41.
 Człowiek ochrzczony, wierzący, uczestniczący w sakramentach ma obowiązek sprzeciwiać się zbrodni jaką jest aborcja! Tylko Bóg daje i odbiera życie! On decyduje czy życie zostanie dane i kiedy ono zgaśnie. Nie nam decydować o tym!

Na temat aborcji wypowiedziała się także św. Matka Teresa z Kalkuty:
Czuję (…), że dziś największym zagrożeniem dla pokoju jest aborcja, ponieważ to wojna bezpośrednia, to zabójstwo, mord dokonany rękami matki. A my czytamy w Piśmie, bo Bóg mówi bardzo wyraźnie: Nawet gdyby matka mogła zapomnieć o  swym dziecku, Ja o tobie nie zapomnę. Oto na moich dłoniach cię wyrysowałem (Iz 49, 15-16). (…) nienarodzone dziecko spoczywa w dłoni Boga (…).
Wielu ludzi bardzo martwi się o dzieci z Indii, dzieci z Afryki, gdzie wiele ich umiera wskutek niedożywienia, głodu i tak dalej, ale miliony dzieci umierają zabijane celowo, z woli matek. Dlatego właśnie aborcja jest największym niszczycielem pokoju. Bo przecież jeśli matka może zabić własne dziecko, czymże jest dla mnie zabić ciebie, a dla ciebie – zabić mnie? Nic już nie stoi nam na przeszkodzie. (…)

Walczmy o pokój na świecie! Nie możemy się zgodzić na zabójstwo, które w tej chwili jest tak powszechnie dostępne, zamieniane słowem: zabieg. Zupełnie jakby chodziło o usunięcie guza, czy wyrostka. To jest ZABÓJSTWO dokonane na dziecku. Dokonane przez lekarza, matkę dziecka, nie raz ojca dziecka oraz wszystkich, którzy namawiają do tego matkę dziecka!

Aborcja zamienia w kamień serca ludzi, którzy są za powszechnym dostępem do tej zbrodni.
Ale kto obroni tych, którzy nie mogą się bronić sami? Czy pojawi się kiedyś adwokat, który obroni tych maleńkich, którzy są skazywani na śmierć?

Przeczytajcie proszę piękny tekst a następnie podzielcie się ze mną, proszę jakie emocje wywołał w was poniższy fragment?

Sąd nad Nienarodzonym

     To mogło zdarzyć się w każdym czasie, w każdym kraju, w każdym mieście...
     Od lekarza, który już wypisał odpowiednie "wskazanie" - przyniesiono Nienarodzonego do Punktu Poradnictwa. Ojciec dziecka nie wszedł do gabinetu. Wolał pozostać na, zewnątrz. Doradczyni długo rozmawiała z brzemienną matką, po czym zapytała:

     "Jakie zarzuty wnosi Pani przeciwko temu Nienarodzonemu?"
     Kobieta odpowiedziała: "Gdyby to dziecko nie przeszkadzało mi w moim życiu, nie przyszłabym tutaj".
     Doradczyni - wyczuwając totalną negację ze strony kobiety, spróbowała innej argumentacji, pytając:
     "Czy nie bierze Pani pod uwagę praw państwowych?"
     Kobieta odpowiedziała: "Właśnie w świetle tych praw, nie jest dopuszczalne, abym dokonała aborcji bez otrzymania orzeczenia z punktu poradnictwa. Dlatego jestem tutaj".
     Doradczyni postanowiła porozmawiać z samym Nienarodzonym. Dlatego zapytała w duchu: "Czy Ty jesteś człowiekiem?"
     Nienarodzony odpowiedział: "Czy mówisz sama od siebie, czy też inni powiedzieli Tobie o mnie?"
     Doradczyni odpowiedziała: "Czy ja jestem lekarzem? Twoi rodzice i politycy, przyprowadzili Ciebie do mnie. Co uczyniłeś?"
     Nienarodzony odpowiedział: "Nie mam żadnej władzy na tym świecie. Gdybym ją miał - moi prawnicy walczyliby, aby w ogóle nie było prawa do aborcji. Ale ja nie jestem potęgą tego świata".
     Doradczyni stwierdziła: "A więc - jesteś człowiekiem".
     Nienarodzony powiedział: "Powiedziałaś, że jestem człowiekiem. Zostałem posłany na ten świat, aby ukazać miłość Boga. Każdy, kto jest z miłości Boga, cieszy się z moich narodzin."
     Doradczyni zapytała: "Czym właściwie jest miłość Boga?" Zwróciła się także do ciężarnej: "Nie znajduję żadnej podstawy, aby wydać zaświadczenie. Przecież możesz uzyskać pomoc i urodzić to dziecko".
     Kobieta odpowiedziała: "Nie mogę! Domagam się zaświadczenia!".
     Doradczyni wypełniła odpowiedni formularz. Jedynak czując, że ponosi konsekwencje tego czynu pokazała kobiecie kilka zdjęć, mówiąc: "Zobacz - oto jest człowiek".
     Kobieta zaczęła krzyczeć: "Do aborcji z nim! On niszczy moje życiowe plany!"
     Doradczyni odpowiedziała: "Dokonaj tego sama. Ja nie znajduję żadnych podstaw, aby osądzić tego człowieka".
     Kobieta stwierdziła: "Mamy prawo, zgodnie z którym mogę dokonać aborcji, gdy dziecko przeszkadza moim życiowym planom. Potrzebuję tylko formularza i podpisu".
     Doradczyni odczuła lęk. Zapytała w duchu Nienarodzonego: "Skąd pochodzisz?". Ale On milczał. Wówczas doradczyni powiedziała: "Nie chcesz rozmawiać ze mną? Czy nie wiesz, że posiadam władzę i mogę ciebie uwolnić, albo posłać do aborcji?"
     Nienarodzony odpowiedział: "Nie miałabyś tej władzy nade mną, gdyby nie była dana Tobie z góry. Większą winą obciąża się ten, kto mnie przysłał do Ciebie".
     Doradczyni nie chciała podpisać orzeczenia.
     Ale ciężarna zawołała: "Jeżeli nie podpiszesz formularza - działasz przeciwko mnie i jesteś wrogiem rządu!"

     Wtedy doradczyni podpisała orzeczenie - wydając wyrok na dziecko. Aby było zgładzone... 
Stephan Albrecht   


Zostańcie z Bogiem + 
:)

wtorek, 24 marca 2015

Niebezpieczeństwo bogactw (Mk 10, 23-27)


Mk 10, 23-27
23 Wówczas Jezus spojrzał wokoło i rzekł do swoich uczniów: «Jak trudno jest bogatym wejść do królestwa Bożego». 24 Uczniowie zdumieli się na Jego słowa, lecz Jezus powtórnie rzekł im: «Dzieci, jakże trudno wejść do królestwa Bożego 825 Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego». 26 A oni tym bardziej się dziwili i mówili między sobą: «Któż więc może się zbawić?» 27 Jezus spojrzał na nich i rzekł: «U ludzi to niemożliwe, ale nie u Boga; bo u Boga wszystko jest możliwe»

Gdy bogaty młodzieniec oddalił się zasmucony (Mk 10, 22), Pan powiedział uczniom jak trudno jest bogatemu wejść do Królestwa Niebieskiego (Mk 10,23). 
Czy nie jest tak też z nami? Dziś mnóstwo dóbr, drogich dóbr jest dostępnych na wyciągnięcie ręki. Łatwiej wzbogacamy się poprzez kosztowne przedmioty lub przedmioty, do których zwyczajnie się przywiązujemy. 
Przywiązanie. Przywiązanie do dóbr tego świata, do ludzi, oddala nas od Boga. Nie potrafimy wykrzesać choćby pół godziny dziennie na modlitwę, rozmowę z Panem. Czy gdyby nagle stanął On przed nami, powiedziałby z miłością abyśmy porzucili wszystko co mamy i poszli za nim, zrobilibyśmy to? Bylibyśmy na to gotowi? 
Czy byłbyś gotowy rzucić pracę, studia, rodzinę i pójść za nim? 
Ja nie jestem na to jeszcze gotowa! Ale modlę się aby nastał taki dzień kiedy z tęsknotą będę wyczekiwać Jego przyjścia i tych Jego słów. Modlę się abym była któregoś dnia gotowa porzucić wszystko i pójść za Nim. Ale nie w sensie dosłownym. Bóg nie chce abyśmy zostawili swoją rodzinę, swój dobytek, ale żebyśmy oddali Mu to wszystko, całe swoje życie z zaufaniem! 
Zaufanie.. jest tak trudne.. Zwłaszcza kiedy wszystko się wali. Kiedy spada na nas cierpienie, ból, poczucie niesprawiedliwości. 

Uczniowie zasmucili się na te słowa, ale Jezus cierpliwie tłumaczy im jeszcze raz. Rozczulające jest to, że mówiąc do dorosłych facetów, Jezus patrząc na nich mówi: Dzieci (Mk 10, 24). Do mnie wciąż Pan mówi: Dziecko! I cierpliwie tłumaczy mi wszystko jeszcze raz, może bardziej obrazowo, zrozumiale. Porusza mnie to słowo. Porusza mnie do głębi obraz Boga tak kochającego, traktującego nas jak dzieci, tak czułego i wyrozumiałego. Jezus kocha każdego człowieka tak samo! Kocha nas tak mocno, że nie gniewa się kiedy czegoś nie zrozumiemy, nawet jeśli to oznacza, że będzie nam musiał wszystko wyjaśnić po raz setny. 
W powyższym fragmencie, Jezus kolejny raz przybliża nam naturę swojego Ojca: 
(...) u Boga wszystko jest możliwe (Mk 10, 27). Kolejny przymiot Boga: Wszechmogący. On może wszystko. Choć często wydaje nam się, że tak nie jest. Ja sama często łapię się na tym, że w to powątpiewam. Bo skoro TAK cierpię, to On - Bóg Wszechmogący powinien ulżyć mi w cierpieniu i dać mi to, czego tak mocno pragnę! 
Jednak potem, gdy zasiadam do modlitwy. Pokornieję. Bo widzę jakie bezczelne są moje roszczenia. On, który TAK BARDZO mnie KOCHA wie kiedy dać mi to czego pragnę! Wie, widząc dalej niż sięga mój wzrok, co i kiedy będzie dla mnie najlepsze. To On doskonale wie, że być może w tej chwili nie da mi tego czego tak pragnę, bo będzie na to lepszy czas. 

I nie czuję już złości, nie czuję bezsilności, gniewu, smutku, żalu. 
UFAM! Ufam Mu bezgranicznie!!! Choć często zapominam, że podjęłam decyzję o całkowitym zawierzeniu Mu swojego życia. I od nowa uczę się ufności. 

Jezu, ufam Tobie! 

A skąd wziął się obrazek Jezusa z dziećmi? Tak wyobrażam sobie serce Jezusa gdy mówi do nas: Dzieci. To jest miłość i radość Ojca do dzieci! Chcę być jak dziecko! 

Zostańcie z Bogiem + 

:)


poniedziałek, 23 marca 2015

Bogaty młodzieniec( Mk 10,17-22)

Mk 10, 17-22

Młodzieniec bardzo chciał znaleźć się w raju, po śmierci. Wiedział, że zachowywał wszystkie przykazania. Zapewne myślał, że to wystarczy i że zostanie pochwalony. Prawdopodobnie Jezus wiedział, jaką drogę wybierze młodzieniec, dokonując wyboru w swej wolności. To jednak nie przeszkodziło Jezusowi spojrzeć na niego bez gniewu i zawodu. Zanim dał radę i propozycję Jezus spojrzał na niego z miłością (Mk 10, 21). Jakie to spojrzenie musiało być piękne! Wyobrażam sobie, że Jezus spojrzał na owego młodzieńca zupełnie jak z obrazu Jezusa Miłosiernego. Te oczy pełne miłości, pełne wyrozumiałości. I nie potrafię zrozumieć! Jak to się stało, że pomimo tego spojrzenia młodzieniec odrzucił Pana i odszedł zasmucony. Jak mógł odrzucić TAKĄ MIŁOŚĆ?
Jezus zaproponował mu, że będzie jego Drogą:
(...) Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną (Mk 10, 21)
Ile razy pragnę zostawić, porzucić wszystko aby pójść tylko za Tobą? Co tylko mogę, pragnę oddać Tobie! Całą siebie, całe moje życie! Króluj w nim Chryste! 
Nie pozwól bym stała się jak ten bogaty młodzieniec. Nie pozwól abym odeszła od Ciebie zasmucona, nie potrafiąca ofiarować Ci całego swojego życia. 

Bóg jest dobry! To On jest najwyższym dobrem i źródłem wszelkiego dobra. Jezus daje nam poznać swego Ojca. To On powiedział: Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg (Mk 10, 18). On jest czystym dobrem, które tak często odrzucamy. Zadowalamy się namiastkami dobra, miłości, bo są szybsze i łatwiejsze do zdobycia. Żyjemy w czasach, w których wszystko otrzymujemy natychmiast. Staliśmy się niecierpliwi, łaknący wciąż więcej i więcej. Nie potrafimy już czekać cierpliwie na efekty naszych starań. A kiedy coś się zepsuje, wyrzucamy to aby dostać nowe, lepsze. Stąd coraz mniej popularne są zawody takie jak szewc, krawiec etc. Zawody, które naprawiały uszkodzone przedmioty. Teraz nawet naszych rodzin nie staramy się naprawić. Łatwiej odejść, wymienić na lepszy model. Musimy się obudzić nim będzie za późno! Bo te wszystkie łatwe do zdobycia dobra, okazują się być nietrwałe i niszczycielskie dla naszej duszy. Trzeba nam wciąż nawracać się do Pana. 

A wy? Ile razy zastanawialiście się czy najwyższy czas zaufać Bogu, i oddać mu całe swoje życie? A może wciąż jesteście na pozycji owego bogatego młodzieńca? I wciąż przerażeni oddaniem wszystkiego aby iść za Nim napawa was smutkiem? Dziś zastanawiam się nad tym szczególnie! Polecam to rozważanie także i wam. 

Zostańcie z Bogiem! + 

:)